Mniej więcej koło godziny 13 dostałam telefon od kuriera. Zdziwiona, gdyż nie pamiętałam, żebym coś zamówiła, ruszyłam się z łoża, w którym oglądałam ulubiony serial. Musiałam wciągnąć buty i kurtkę, ponieważ listonosze, kurierzy i ostatniego czasy pani z wodnika, boją się wejść na posesję z powodu naszego małego, włochatego przyjaciela. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego, on tylko głośno szczeka, oznajmiając że ktoś próbuje wejść poza bramkę ;) Tradycyjnie- Pan podał kartkę z podkładką do podpisania, ze słowami "ciężkie trochę", przerzucił przez bramę pudło, które mimo że malutka, to ja nie jestem, niemal mnie przygniotło. Wielkie, oklejone jakąś czarną taśmą. Jakież było moje zdziwienie, gdyż dostrzegłam napis : "uwaga szkło". No porcelany, to ja na pewno nie zamawiałam- przemknęło przez myśl! Wchodząc do domu, krzyknęłam do mojego fiancé :
-Seba zamawiałeś coś?
-Nie!... chyba nie. A Ty?
-Nie.
Głos taty z łazienki: znowu jakaś paczka z allegro, pewnie kolejne buty, albo co...
Spojrzeliśmy na siebie z Sebastianem, kombinując, co to do cholery jest.
-Może to do sąsiada miało być, a nie do nas, sprawdź adres.
-No jak byk :"Agnieszka Ciaś.... ". Dobra Bastek, idę po nożyczki.
Jako jedyna, nie bojąca się, co może nam wyskoczyć z pudła, rozcięłam taśmę. Żałuję, że nikt nie miał aparatu i nie zrobił nam zdjęcia. Nawet tato ucichł i nie marudził już o kolejnych zakupach przez internet!
Oczom ukazała nam się paka od LORDA ;) Otworzyłam karton i aż zapiszczałam. Wyłoniła się szklanka, ulotki, wizytówki, karty do gry i ... CAŁY KARTON SOMERSBY ! Wyglądało to mniej więcej, jakbyśmy byli na bezludnej wyspie i znaleźli skrzynię skarbów, w której był klucz do wszechświata! Miny- bezcenne :) Nigdy nic nie wygrałam- święta, wiosna i lato razem z goframi wypełnionymi po brzegi bitą śmietaną i owocami przyszły do mnie w jednej minucie :D Generalnie wcześniej moim ulubionym piwem był desperados, ale zaczęłam łapać się na tym, że za każdym razem wciskam do niego cytrynę, bądź limonkę. Nie mówię tego, bo muszę napisać post na blogu o danym piwie, bo nie muszę, robię to z własnej woli. Od pewnego czasu jest to moje ulubione piwo- przede wszystkim PIWO, nie jakieś siuśki, jak określam (przepraszam producenta, ale jest demokracja jeśli chodzi o wyrażanie opinii i szanuję ludzi, którzy je lubią, ja po prostu go nie uznaję) - warkę Radler. Totalnie nieporozumienie, jak dla mnie. Są gusta i guściki i o tym się nie dyskutuje !
Wpadłam na pomysł wykonania mojito z udziałem Somersby. Niebawem pewnie poznacie przepis doskonały ;) Nawet teraz banan, nie znika z mej twarzy, aż strach pomyśleć, jakbym się zachowała wygrywając 6-tkę w totka :D
Ach ! Generalnie jest to kampania marketingowa dzięki stronie https://www.streetcom.pl/. Uwierzcie opłaca się być ekspertem- ambasadorem !
Poniżej wygłupy z siostrą i moja ukochana bluza- "R.I.P. DIET" by Mr Gugu
No i nasz mały obrońca. Wabi się Fado ! Reaguję również na "łoś"- tu podziękowania za to dla taty ;] Fajne jest to, że umaszczenie zmienia zależnie od pory roku, bądź własnego "widzimisie" ;)
Jak widać- niezastąpiony w pracowni ;)
W dalszym ciągu, zapraszam do CANDY !
Tym pozytywnym zaskoczeniem, żegnam Was w dniu dzisiejszym i niech Lord i jabłkowa moc będzie z wami ;)